Zapomnialam o jednym, o okresie kiedy moj sokol zniknal mysle ze to wyjasni wszystko ....
Wiatr dziś wieje w druga stronę
Lecz ja wszystko to pierdole hehehe
Wiatr dziś wieje prosto w twarz
Jeśli mu się nie sprzedaż
Odwrócą się od Ciebie
Byś strącił nadzieje
Nie mydlmy sobie oczu
Historia się wciąż powtarza
Kto się nie sprzeda
Dla tego nikła gaza.......
Nie pytaj, dlaczego
Takich rzeczy się nie tłumaczy
Lecz jeśli ktoś Ci pluje w twarz
Gówno dla Ciebie znaczy
Samotność jest do przeżycia
Wtedy się wiele rozumie
Zachowujesz spokój
I nikt Ci nie truje
Jesteś z tym, co Ci pasuje
A nie, bo „oni” w grupie
Nikt Ci humoru nie psuje
A margines masz głęboko w dupie
Tak na serio
Wszyscy jesteśmy do siebie podobni
Jeden z drugim dobrzy
A reszta to kpina
Która się nagle na Ciebie wypina
Wy wiecie, o czym mowie
Widzicie doskonale
Nie jestem aniołem
Lecz nie żyje na pałę
Wszystko trzeba przemyśleć
I dobrze kalkulować
Bo pewnego dnia kochanie
Nie będzie, czego żałować
Gdyż stracisz wszystko
Ja Ci to słonce odbiorę
Jeśli zadzierasz ze mną
Zmysły Twe zniewolę
Myślą żeś taka niewinna
Dziewiczo czysta
Nimfa bez wpływów zwinna
Szczerze wątpię
W ta wątła posturę
Wole być sobą
Niż garbować cudza skore
Ile to potrwa?
Miesiąc, półtora?
Ja jestem cierpliwa
Przyjdzie na Ciebie pora
Nic nie zrobię
Już z tego wyrosłam
Ty się nie martwisz
Masz wszak neurotycznego osła
Kolejna... Wyniosła bez serca kobieta
Czerwona 2 lipca 2003
Odchodzę....
Żem plugawa, złośliwa
Arogancka i niemiła
Nikt mi już nigdy nie powie
Gdyż spoczywam w grobie...
Jedni się rodzą
Drudzy odchodzą
Taka kolej rzeczy
Chodziarz sobie nie szkodzą
Pytasz, dlaczego
I czemu tak wcześnie
Nie ma martw się
Nie cierpiałam
Umarłam dziś we śnie
Nie zgadzałam się ze światem
Nie odnalazłam się w nim nigdy
Chciałam żyć po swojemu
Któż był temu winny?
Jeśli wiec teraz cię gryzie sumienie
Odłóż na bok troski
Już za późno.....
Na ich oddalenie
To nawet lepiej
Ze już mnie tu nie ma
Nie pomyślę więcej
Ze „tak zrobić” trzeba
Nie będę już przepraszać
Bo tak wypada
Już nie będę słuchać
Gdyż to „dobra” rada
Nie spojrzę w Twe oczy
Już nigdy nie skłamie
Ze fałsz Twych obietnic
To kojące dusze granie
Tak naprawdę
Ja nigdy nie żyłam
Nie obnażyłam tego
Co w sobie wciąż kryłam
Często nie mówiłam
Co naprawdę czuje
Gdyż doskonale wiedziałam
Iż każdy się w kłamstwie lubuje
Lecz tych samych błędów
Już nigdy nie popełnię
Lecz będą następni
I oni umrą nędznie
O ironio
O mój dawny świecie
Czego tak naprawdę
Ode mnie pragniecie?
Czy narodzę się kiedyś?
Czy będę wtedy inna?
Czy nadal beztroska?
Indywidualność mylna?
Czy kiedyś się to wszystko
Diametralnie zmieni?
I odejdę znowu
Lecz pełna nadziei?
Czy jednak świat?
Będzie taki sam
Pełen niezagojonych
Wciąż krwawych ran.....
i to bylo tyle na dzis .... :)